Kupiłam rower. No niby nic wielkiego, z drugiej ręki, ładnie utrzymany, chowany w szopie, i do tego z bagażkiem, słowem - dobry zakup. Ponadto ładny kolor, 18 przerzutek, no i cichutki, nie to co mój obecny rower co tak hurgocze, że mnie z kilometra słychać.
Ale już po piewszej rundzie po placyku wiedziałam, że albo siodełko będzie na śmiesznie wysokim poziomie i do tego cofnięte do tyłu, albo ta rama jest po prostu za mała. Ale mimo wewnętrznych głosów mówiących mi żeby się nie spieszyć - kupiłam go. No bo właściciel latał koło mnie, dokręcał, odkręcał, przesuwał, podnosił, cały się upaćkał smarem i szkoda mi się zrobiło.
No ale teraz jestem uziemiona z drugim rowerem w moim ogródku.
No i proszę mi powiedzieć: czemu tak ciężko jest czasem po prostu powiedzieć "nie".
Ale już po piewszej rundzie po placyku wiedziałam, że albo siodełko będzie na śmiesznie wysokim poziomie i do tego cofnięte do tyłu, albo ta rama jest po prostu za mała. Ale mimo wewnętrznych głosów mówiących mi żeby się nie spieszyć - kupiłam go. No bo właściciel latał koło mnie, dokręcał, odkręcał, przesuwał, podnosił, cały się upaćkał smarem i szkoda mi się zrobiło.
No ale teraz jestem uziemiona z drugim rowerem w moim ogródku.
No i proszę mi powiedzieć: czemu tak ciężko jest czasem po prostu powiedzieć "nie".