Tuesday, November 18, 2008

Zakupy w Londynie

W Weekend spotkałam się z kuzynką w Londynie. Jak to się mówi: "Jeśli góra nie przyjdzie do Mahometa, to Mahomet przyjdzie do góry". Czyli - jeżeli brakuje czasu by spotkać się w rodzinnym mieście to trzeba się z rodziną na świecie umawiać. Hahahaha. Co przypomina mi inną przygodę kiedy we wrześniu w drodze do Zakopanego, spotkałam się w Krakowie z dwoma koleżankami jeszcze z liceum. Obie z Siostrą jechałyśmy w Tatry, a one wracały z Bieszczad. No i fart chciał, że się wszystkie w Krakowie spotkałyśmy. I było fantastycznie, a oto zdjęcie ze wspólnego jadłowcinania na krakowskim Kazimierzu (restauracja znajduje sie w bylym zakladzie krawieckim, ul. Szeroka 1):


No ale wracając do tematu: jeżeli ktoś z drogich Czytelników będzie wybierał się na szaleństwo zakupowe do Londynu proponuję zabrać nieprzyzwoicie dużą ilość pieniędzy nawet jeżeli macie z nią wrócić. I mimo że sama mieszkam w mieście, w którym nagromadzenie sklepów na m2 odpowiada pewnie natężeniu ludności, to i tak oczywiście wróciłam z zakupami. Niech to! Nigdy więcej nie wybieram się na zakupy z Kamelą, Domino i Agatką! Never again! Ehh ta słaba, kobieca wola...

Przede wszystkim pełne zaskoczenie - ceny naprawdę nie były z Marsa (...tylko od producenta), i nawet sklep sportowy na samym Picaddily Circus miał takie ładne przeceny że każda z nas wyszła z wielką siatą dobroci: Kamelka z kolejną parą butów (i mówię ci, że nie były takie same jak te co kupiłaś dzień w cześniej bo miały INNY kolor!) a ja z wielkim plecakiem turystycznym :P. Z kolei Primark na Oxford Street, olbrzymi dwupiętrowy POTWÓR jest miejscem absolutnie zabronionym do odwiedzania w weekend, gdzie zagęszczenie ludności na pewno nie odpowiadało normom przeciwpożarowym. Ale za to piwko w jedynym bodajże pubie koło Trafalgar Square było absolutnie wyśmienite.

Otwarcie przyznaję - nie lubię Londynu. Za dużo ludzi, za dużo aut, za dużo spalin, za głośno. No i to metro - koszmar na szynach! Ale czasem mam potrzebę zachłyśnięcia się wielkim miastem, wyrwać się z małego miasteczka w którym mieszkam i poczuć się znowu częścią metropolii. No cóż, nikt nie jest doskonały zapewne :)

1 comment:

  1. Czy ja tam gdzieś nie napisałam klauzuli, że rozpowszechnianie bez zgody autora zabronione...... Zapomniałam i teraz konsekwencje mnie dopadają ze wszystkich stron ;)A na marginesie, ściskam i tęsknię :)

    ReplyDelete