Thursday, March 20, 2008

Hayati odchodzi...

Dzisiaj jest bardzo smutny dzień. Moja koleżanka z pracy wraca do rodzinnej Malezji. Życie w tej firmie już nigdy nie będzie takie samo. To ciekawe w jakim stopniu poszczególni pracownicy nadają pewien nastrój, pewien charakter firmie w której pracują. Oczywiście nie mówię tu o gigantach typu Proctor&Gamble. Mówię o takich małych firmach, gdzie znasz wszystkich bez względu na to czy pracują w twoim dziale, czy nie. Wiesz kto kupił nowy samochód, a kto pojechał do Tajlandii. Wiesz kto został babcią, a komu nie poszła analiza ;)

I niby wiem nadal będziemy w kontakcie, w końcu mamy XIX wiek i większość znajomości podtrzymywana jest za pomocą mejli, chat-ów i SMS-ów. Ale to nie to samo co bezpośredni kontakt - tu napewno każdy sie ze mną zgodzi.

Hayati była pierwszą muzułmanką jaką poznałam, osobą która zmieniła moja opinię odnośnie macierzyństwa, małżeństwa i życia, że trzeba sprostać temu co kolejny dzień przyniesie i nie tracić czasu na zastanawianie się "dlaczego ja?", "czemu mi się to przydarza, a nie Pani Z. z naprzeciwka?". Bo bez poświęcenia - nie ma zwycięzstwa.

Do zobaczenia Hayati!

PS. Nie myśl ze cię nie odwiedzę wkrótce w tej Malezji - fundusz podróżniczy uruchomiony :P

No comments:

Post a Comment